poniedziałek, 23 września 2013

Pielęgnacja dzidziusia - chusteczki Babydream

Witam!
Po pierwsze mam prośbę - jeżeli odwiedzasz mój blog, proszę zostaw po sobie ślad choćby w postaci komentarza. Będę wiedziała, że jest zainteresowanie i warto pisać.... to tyle na początek... przechodzimy do tematu :)

Dzisiejszy post poświęcę na recenzję chusteczek dla niemowląt firmy Babydream. Jest to marka dostępna wyłącznie w drogeriach Rossmann.
"Produkty babydream oferują europejską jakość w przyjaznej cenie. Bo każde dziecko zasługuje na to, co najlepsze." - tak producent reklamuje swoją markę. 




 
Mam trzymiesięczną córeczkę i część postów na pewno poświęcę na opis wypróbowanych przeze mnie kosmetyków dla dzieci. 
Chusteczki Babydream zakupiłam w Rossmanie w (faktycznie) przyjaznej cenie. Był to czteropak w cenie ok. 13 złotych. Tak więc jedna paczka kosztowałaby nas niewiele ponad 3 złote. W jednej paczuszce jest 80 chusteczek. Cena jest niska i niestety przekłada się to na jakość produktu. Chusteczki są po prostu suche w porównaniu do chusteczek innych firm. Tak więc trzeba użyć ich większą ilość np. w trakcie zmiany pieluszki. Kolejnym minusem dla mnie jest opakowanie, na którym ciężko się doszukać informacji po polsku. Na przodzie opakowania wszystko jest napisane po niemiecku. Nie każdy zna niemiecki... o ile z angielskim raczej problemów niema, to z niemieckim jest problem ;) Tak więc kupiłam czteropak chusteczek nie wiedząc, że są one nieperfumowane. 




Brak substancji zapachowych może być jednak też plusem. Substancje te często mają właściwości uczulające i trzeba na to uważać. Całe szczęście, że mojej córeczki nie uczuliły jeszcze żadne chusteczki.
Jeśli chodzi o pozytywy, to plusem z pewnością są składniki aktywne zawarte w tych chusteczkach. Aloes i alantoina. Aloes  ma duże znaczenie w kosmetyce i w lecznictwie. W kosmetyce ma właściwości przeciwzapalne, bakteriobójcze, regenerujące i nawilżające, zmniejsza łuszczenie się skóry. Sok z aloesu stosuje się po ukąszeniach owadów w celu zmniejszenia opuchlizny, przy leczeniu oparzeń. Warto wiedzieć, że miaższ aloesowy nie uczula! Poza tym działa zbawiennie na pryszcze. Co do drugiego składnika zawartego w tych chusteczkach - alantoiny... Jest to substancja naturalna i dość rozpowszechniona w przyrodzie. Występuje w kiełkach zbóż, łupinach kasztanów, korzeniu żywokostu. Jej zadaniem jest przede wszystkim oczyszczanie. 
Wracając do samego produktu... fakt, że są wyprodukowane w Polsce przemawia za tym, aby je kupić. 
Podsumowując całą recenzje twierdzę, że są to chusteczki bezpieczne dla delikatnej skóry maluszka. Nie zawierają barwników, są bezalkoholowe, mają neutralne pH. Mi jednak brakuje tego odpowiedniego nawilżenia i zapachu. W końcu maleństwo powinno ładnie pachnieć :) Do tego chusteczki nie posiadają żadnych wzorków, jak konkurencyjne. Nie jest to jednak zbyt istotna rzecz.
Ja osobiście rzadko używam ich do pielęgnacji córeczki. Przydały mi się za to do oczyszczania rąk, oraz przecierania skóry po udanym i wyczerpującym treningu.

Jakie są wasze ulubione i sprawdzone chusteczki nawilżane? Ja wciąż szukam idealnych.



BeautyIsMyPassion

niedziela, 22 września 2013

Odżywki do rzęs, które nie rujnują portfela.

Pewnie większości znane są popularne odżywki do rzęs, dające spektakularne efekty typu Revitalash. Nie należą one do najtańszych. Należy pamiętać, że udowodniono, że efekty utrzymują się tylko w czasie ich stosowania. Pragnę podzielić się swoim odkryciem - odżywkami, które także działają, lecz kosztują duuużo mniej.

Jakiś czas temu miałam przedłużane rzęsy metodą 1:1. Moje oczy wyglądały pięknie. Nie musiałam w ogóle robić makijażu, czułam się bardzo atrakcyjna. Niestety po ściągnięciu sztucznych rzęs załamałam się. Z moich rzęs niewiele zostało... a przed przedłużaniem, były dość długie i było ich sporo. Miejscami rzęs nie było wcale. Wyglądało to bardzo niekorzystnie.

Do wzrostu rzęs potrzeba czasu. Regenerują się ode w czasie 60-100 dni. Słabsze wypadają a na ich miejsce wyrastają nowe. Myślę jednak, że pewne produkty mi pomogły w powrocie do naturalnie pięknych rzęs. Do przedłużania już nie wrócę :)

Pielęgnacja rzęs wymaga staranności i ostrożności. Należy uważać, by nie podrażnić oczu. W poście  o pielęgnacji brwi wspominałam już o oleju rycynowym. Działa on niestety drażniąco na oczy. Wspominałam o tym, że olej można przelać do oczyszczonego pojemnika na tusz. Aby zmniejszyć prawdopodobieństwo dostania się olejku do oczu powinno się odsączać szczoteczkę np. o palec i nakładać olejek szczoteczką w pozycji pochylonej do przodu. Olejek z palca można wtedy wykorzystać do wcierania go w brwi. Pamiętamy wtedy o ruchach ugniatających. Można jeszcze przeczesać brwi szczoteczką zamoczoną w olejku. Czeszemy wtedy w kierunku wzrostu włosa. Taka forma odżywania rzęs jest najtańsza. Niestety może grozić zapaleniem spojówek, dlatego proponuję wypróbowanie bezpieczniejszych odżywek.

Kuracje witaminowe na rzęsy warto przeprowadzać minimum 3 razy w roku przez 3 tygodnie. Ja osobiście staram się stosować odżywki cały czas, regularnie i z nich nie rezygnować. Składniki aktywne, które działają regenerująco i odżywczo na rzęsy to wspomniany już olej rycynowy, witaminy A, D, E, F.

Pierwszy produkt, który pragnę polecić to Skoncentrowane Serum do rzęs 3w1 od Eveline.




Produkt ma estetyczne opakowane, oryginalnie sprzedawany jest w kartonowym  pudełeczku. W środku znajduje się ulotka. Za działanie preparatu odpowiada tajemniczo brzmiący Bio Restore Complex ;). Tak naprawdę kwas hialuronowy, d pantenol oraz wosk parafinowy  zawarte w tym kosmetyku mają silne działanie nawilżające i uelastyczniające. Odżywka nawilża i wnika wgłąb rzęs. Dzięki temu są one zdrowsze i piękniejsze.
Z czystym sumieniem mogę polecić ten kosmetyk stosowany na noc jako odżywkę jak i w dzień jako bazę pod tusz do rzęs. Po nałożeniu na rzęsy pozostawia na nich biały film. Rzęsy wytuszowane z użyciem tej bazy wyglądają dużo lepiej, niż po użyciu tylko tuszu.
Cena waha się między 10-20 zł. Nie jest to jakaś wielka kwota. To serum jest skuteczne a ja jestem tego żywym przykładem. Jest też ogólnodostępne. Ja zakupiłam swoje w osiedlowym sklepie wielobranżowym, choć wiem na pewno, że dostępne jest w Hebe oraz czasami w Biedronce.


Kolejny kosmetyk, którego używałam naprzemiennie z serum od Eveline by doprowadzić moje biedne rzęsy do ładu i składu to regenerujący krem do rzęs L'biotica. Krem ten również zapakowany jest oryginalnie w kartonowe pudełko z ulotką opisującą stosowanie. Wskazówki dotyczące stosowania opisane są również na tubce kremu.



Odżywka nadaje się nie tylko do rzęs - można ją stosować do brwi. Jej sekret jest prosty - zawiera olej rycynowy, którego działanie jest nam znane. Forma i konsystencja kremu jednak jest w stanie uchronić nas przed zapaleniem spojówek w trakcie stosowania. Krem jest gęsty. Ja osobiście nakładam go opuszkami palców, delikatnie muskając rzęsy. Krem nie nadaje się pod makijaż dzienny, jest tłusty. Na noc, po dokładnym zmyciu makijażu można jak najbardziej go nakładać. Efekty są! To działa! Żałuję, że nie zrobiłam zdjęć przed i po kuracji. Krem dodatkowo przyciemnia brwi i rzęsy. Nie jest to drastyczny efekt, nie ma się co martwić ;). Dodatkowo krem jest mega wydajny! Opakowanie na pewno wystarczy na pół roku codziennego stosowania! Wielkie efekty za małą cenę - 10-15 zł. Krem ten jest jednak dostępny w niewielu miejscach. Ja swój kupiłam na allegro, więc trzeba doliczyć jeszcze koszty przesyłki.


Ostatnia pozycja to moje najnowsze odkrycie - odżywka BeautyLash od Bell. Kupiłam ją w Biedronce (powinna być jeszcze dostępna) w cenie 8 złotych! Odżywka ma konsystencję żelu, tak jak serum Eveline zapakowana jest w formie tuszu do rzęs. Różni się jednak kolorem - jest przezroczysta.




Używam jej obecnie. Stosuję ją na noc, po zmyciu makijażu oraz w dzień jako bazę. Spisuje się nie gorzej, niż poprzedniczki. Szczerze mówiąc - wolę ją od serum od Eveline. Nie uczula, nie szczypie w oczy. Mam wrażenie, że tusz lepiej "trzyma się" moich rzęs po zastosowaniu jej jako bazy. Brwi muszę regulować co drugi dzień, gdyż każdego wieczoru rozczesuję nią także brwi. Zapewniam, że poprawia wzrost włosków. Mam wrażenie, że moje rzęsy są dłuższe. Planuję kupić sobie zapasowe opakowanie, gdyż za tą cenę na prawdę warto! W internecie widziałam nieprzychylne opinie... Ja jednak oceniam efekty, które u siebie zauważyłam i jestem zdecydowanie na TAK!
Co jest sekretem tej odżywki? Czemu ona działa?
Myślę, że kluczowym składnikiem aktywnym jest pantenol, który świetnie nawilża i zatrzymuje wodę we włoskach, dzięki czemu są ode zdrowsze i sprawiają wrażenie grubszych.

Czy wy macie swoje ulubione produkty do pielęgnacji rzęs i brwi? Jeśli tak, to czekam na Waszych ulubieńców w komentarzach.

Dobrej nocki,
Monika
BeautyIsMyPassion

AVON MEGA EFFECTS - maskara czy masakra?

Od dawna nie  zamawiałam nic z AVON'u jednak reklama robi swoje i skusił mnie nowy, (dziwny) tusz tej marki.
AVON MEGA EFFECTS MASCARA



 

"Odkryj megapanoramiczną objętość w jednym prostym ruchu", "Przełom w makijażu..." -

Tak swój produkt reklamuje producent. Zobaczymy ile w tym prawdy...oraz na ile udało mu się spełnić reklamowe obietnice.


Zamówiony tusz otrzymałam w kartonowym pudełeczku, w środku znajdowała się instrukcja użytkowania. Producent zadbał abyśmy wiedziały jak posługiwać się tym cudeńkiem .. ;) Opakowanie jest przyjemne dla oka, eleganckie, nowoczesne. Objętość tuszu wynosi 9ml, co nie jest niczym szczególnym, gdyż tradycyjne tusze mają po 10-11 ml. Opakowanie sprawia wrażenie, że tuszu jest więcej, niż w zwyczajnym tuszu. Jest ono wykonane z plastiku. Muszę przyznać, że takiego tuszu naprawdę jeszcze nigdy nie widziałam... a testowałam ich sporo wraz z mamą i siostrą. Przez długi czas królował u nas Maybelline the Falsies Volum' Express, który był idealny zaraz po otwarciu jak i pod koniec użytkowania.






Tusz AVON Mega Effects dostępny jest w jednym kolorze - Blackest Black, co w dosłownym tłumaczeniu odnacza najczarniejszą czerń. Producent zapewnia, że ultraczarne, silikonowe pigmenty sprawiają, że czerń jest megaintensywna.
Po zastosowaniu muszę przyznać, że czerń jest rzeczywiście czarna.. ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, gdyż podobny kolor mają inne tusze.. a ten się pod tym względem specjalnie nie wyróżnia.






W tuszu do rzęs nie jest ważny (o dziwo!) sam tusz... lecz szczoteczka, którą można sobie dowolnie przekładać z opakowania do opakowania i osiągać tanim tuszem efekty droższego, bez kupowania całości. Z tą maskarą jest to jednak niemożliwe, gdyż ta szczoteczka nie nada się użycia przy innym opakowaniu.. musiałybyśmy kupić znów ten sam tusz.. hmm może o tym też pomyślał producent... a może to ja niepotrzebnie szukam dziury w całym ...;)
Szczoteczka jest faktycznie niezwykle ciekawa. 







Przy pierwszym otwarciu tuszu na szczoteczkę nabiera się jego nadmiar, co nie ułatwia nakładania go na rzęsy i może je po prostu posklejać. Poza tym  można sobie pobrudzić powieki więc nie polecam nakładać go po wykonaniu spektakularnego makijażu za pierwszym razem. Szkoda żeby nasza praca poszła na marne. Jak każdy inny tusz - tak i ten zaraz po otwarciu jest mokry. Nie ma jednak to miejsca później. Trzeba jednak to przeboleć, później jest znacznie lepiej. Na szczoteczce jest odpowiednia ilość tuszu. 
Jak wiemy z reklam - szczoteczka jest ruchoma. Możemy ją dowolnie ustawiać pod kątem i wybrać jak jest dla nas najwygodniej. Jest prawdą, że można dotrzeć nią do każdej rzęsy. Zawsze miałam problem z dokładnym umalowaniem rzęs w zewnętrznych kącikach oczu, teraz jest to możliwe. Można się przyczepić jednak, że czas trwania makijażu oka z użyciem tego tuszu znacznie się wydłuża. Jest to jednak spowodowane tą nową, niecodzienną szczoteczką.

Opinie, które czytałam w internecie są  podzielone. Internautki piszą, ze tusz jest niewygodny. Ośmielę się napisać, że panie, które tak piszą są po prostu przyzwyczajone do tradycyjnej szczoteczki. Trzeba się przestawić. Warto wypróbować nowych propozycji. Nie wszystko, co jest przekombinowane jest bublem.

To, że tusz jest inny, ciekawy na pewno zachęca w pewnym stopniu do kupna, choćby z ciekawości. Muszę przyznać, że efekt po jego zastosowaniu jest świetny! Jest to ogromny plus dla AVON'u. Poprzednie tusze tej firmy uważam za kiepskie. Nie spodziewałam się cudów ani spektakularnych efektów, bo według mnie AVON często zachwala swoje produkty, które nie wyróżniają się specjalnie, są przeciętniakami.
Mega Effects im się udał ;) 
Moja opinia jest dobra i opieram ją na tym, że w porównaniu do innych produktów tej marki Mega Effects wypada dobrze.

 
Oczko przed nałożeniem tuszu


Oczko po nałożeniu dwóch warstw tuszu


Podsumowując...
Efekt jest widoczny za zdjęciach i zostawiam ocenę Wam. Jestem umiarkowanie zadowolona z zakupu tego tuszu. Nie wiem czy zakupię go ponownie, gdyż za te same pieniądze - 24,99 mogę zakupić podobny lub nawet lepszy tusz w drogerii nie musząc czekać na niego i mogąc wziąć go do ręki przed zakupem. Zauważyłam natomiast przydatną rzecz. Przy wysuwaniu go z opakowania należy robić to pomalutku. Kiedy zrobimy to szybkim ruchem na szczoteczce jest zbyt duża ilość produktu. Małym minusem jest także opakowanie, którego nie możemy postawić pionowo. Mimo to ma ono blokadę aby tusz się nie wylewał. Ogólnie tusz ładnie wydłuża rzęsy. 
 Czy spełnia obietnice z reklamy? Poleciłabym każdej firmie kosmetycznej zrezygnowanie z reklamowania tuszy do rzęs przesz panie ze sztucznymi rzęsami. Owszem, wygląda to pięknie... ale ma się nijak do rzeczywistości.

Jakie są wasze doświadczenia z tym tuszem? Komentujcie :)

W następnych postach planuję opisać parę ciekawych kosmetyków, w tym skuteczne odżywki do rzęs za bardzo małe pieniążki.

 BeautyIsMyPassion

Reaktywacja!

Mój blog nie zaczął nawet jeszcze funkcjonować jak należy a już z niego zrezygnowałam... Postanowiłam jednak tu wrócić z nowymi pomysłami i z większą wiedzą :)
W czerwcu napisałam egzamin zawodowy z kosmetyki. W lipcu były wyniki - ZDAŁAM! Wracam na bloga, chcę dzielić się moją pasją i dowiedzieć się czegoś więcej od WAS!
Od dziś będę oceniać kosmetyki te popularne i te mało znane oraz testować je na własnej skórze :)

Zapraszam do czytania i komentowania. Mam nadzieję, że wspólnie uda nam się rozruszać tego bloga!

Pozdrawiam,
Monika

BeautyIsMyPassion